"...Niech ten, który szuka, nie ustaje w poszukiwaniu aż znajdzie. I gdy znajdzie, zadrży, a jeśli zadrży, będzie się dziwił (...) Poznaj to, co jest przed twoim obliczem, a to, co ukryte przed tobą - wyjawi się tobie....". Zaginiona Ewangelia według Tomasza Ujrzeć rzeczywistość kwantową – bezcenne! Jak zwykle we śnie, tyle że ultrakrótkim. Jak zwykle wszystko dzieje się dość nieoczekiwanie. I tym razem jest dokładnie tak samo, bo nagle pojawia się niczym niewytłumaczalne znużenie z koniecznością natychmiastowego odpoczynku w samym środku słonecznego dnia. Kładę się więc na podłodze i już po kilku sekundach dostrzegam złociste, roziskrzone światełka, które zlewając się w jedno pole zaczynają zmieniać odcień z intensywnie żółtych na seledynowe, zielone, turkusowe aż do błękitnych. Gdy przestrzeń osiąga kolor głębokiej ultramaryny na pierwszym planie niecodziennego obrazu z wolna pojawiają się eteryczne figury geometryczne. Płynnie przemieszczają się w niematerialnej substancji, jaśniejąc na kantach fotonami. Zafascynowana śledzę jak przezroczyste kwadraty, trójkąty, prostokąty, deltoidy, walce, sześciany oraz inne wieloboki wzajemnie się przenikają. - Czy one pływają w zupie? – stawiam zupełnie retoryczne pytanie, nie oczekując odpowiedzi, lecz ta - o, dziwo przychodzi natychmiast.
- W inteligentnej i czującej substancji.
- Ok, niech i tak będzie – odpowiadam
W tym momencie mój wzrok padł na ostrosłup, przypominający piramidę. Niematerialna bryła z wolna przybliża się na tyle, bym mogła się jej dokładnie przyjrzeć. W skupieniu ją obserwuję i zauważam, że piramida u podstawy zaczyna wirować ruchem spiralnym. Rotuje coraz szybciej i szybciej, a jej cztery trójkątne ściany rosną pionowo ku górze. Już po nanosekundach, niczym wiertło przy pomocy wiertarki, piramida spiralnie wkręca się w miejsce trzeciego oka, przenikając mózg i resztę ciała. Znikam pochłonięta przez piramidę! Zszokowana otwieram oczy i stwierdzam z zadowoleniem, że nadal leżę na własnej podłodze. Ufff..., co za ulga! Jednak po chwili odkrywam, że mój senny wypad trwał zaledwie kilka sekund. Jednak najbardziej zastanawia mnie energia mojego ciała. Zwykle takową uzyskuję po wielu godzinach „kamiennego” snu. Po kilku minutach postanawiam nie myśleć o tym za dużo. Wiem, że i tak otrzymam odpowiedź od Wszechświata. Zresztą ostatnio dochodzę do wniosku, że rozum bywa przereklamowany.
Dwa dni później już w realu wydarza się coś, co osobiście nazywam skokiem kwantowym. A co dokładnie, niech na razie pozostanie moją słodką tajemnicą.